niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 2 : Początki bywają trudne

Wyruszyli. Aurore, Christian, Marina, Arthur i Lana Sophia jechali bardzo długo i praktycznie bez słowa. Marina była z natury nieśmiała, podobnie jak Arthur. Christian z kolei nie odczuwał potrzeby rozmowy z kimkolwiek. W Meridianie wampir miał zgraną grupę przyjaciół i stwierdził, że nie potrzebuje nowych. Aurore natomiast była tak skoncentrowana i podekscytowana powierzonym im zadaniem, że nie potrafiła myśleć o niczym innym. A Lana? Wilkołaczka próbowała kilka razy nawiązać konwersację, ale nieskutecznie bowiem każdy był tak zajęty sobą. Pierwsza dłuższa rozmowa wynikła wtedy, gdy musieli zatrzymać się na rozdrożu i skorzystać z mapy.
- Którędy teraz? - spytała Aurore, zaglądając przez ramię wampira i spoglądając na trzymany przez niego zwój pergaminu.
- Nie mam pojęcia. Ta mapa jest jakaś poplątana - mruknął Christian, mrużąc swoje krwistoczerwone oczy.
- Pokaż to - powiedziała Lana Sophia, zeskakując ze swego wierzchowca.
- No patrz. Jesteśmy przy wodospadzie Falaris, wciąż na terenie państwa elfów - powiedział Christian.
- Ale na mapie nie ma żadnego wodospadu... - zauważyła Lana, marszcząc brwi.
- No właśnie - mruknął wampir.
- Czyli jesteśmy w czarnej du...
- Arthur!
- No co? Nie powiesz mi, Mariono, że tak nie jest - odparł młody czarownik, kręcąc głową.


- Arthur ma rację. Dostaliśmy jakiś papierek, który rzekomo ma nas prowadzić do jakiejś tam dolinki, ale tak naprawdę nie pomaga ani trochę! - zirytowała się Aurore. - Równie dobrze moglibyśmy go nie mieć.
- Może użyj tego swojego zaczarowanego wisiorka i skontaktuj się z Kard *. Chętnie im wygarnę za wysłanie nas z niczym - rzucił Christian, zwijając wściekle mapę i chowając ją z powrotem do skórzanej torby, przymocowanej do siodła jego czarnego konia.
- Mogę korzystać z medalionu tylko w razie najwyższej potrzeby - odparła księżniczka, krzyżując ręce na piersi.
- A to nie jest najwyższa potrzeba?! - prychnął Christian, a na jego ustach pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Wiecie co? Może żebyśmy nie wyszli na ostatnie sieroty, które już pierwszego dnia się zgubiły, proponuję użyć zaklęcia róży wiatrów. To co prawda dosyć trudny czar, ale może się uda... - ozwał się Arthur, uśmiechając się do nich szeroko. Chłopak słyną z tego, że zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie nawet najdziwniejszej sytuacji, a uśmiech praktycznie nie schodził mu z twarzy. Nic więc dziwnego, że od razu wpadł w oko Lanie Sophii, co nie umknęło czujnemu oku Aurory. Elficka księżniczka zawsze wyłapywała takie rzeczy. Pomyślała nawet, że byliby ładną parą. Arthur wydawał się sympatyczny, Lana też... Hmmm... Pozostaje mieć nadzieję, że wszystko się pięknie rozwinie. Aurore uśmiechnęła się mimowolnie na tą myśl.
- No to działaj, chłopcze, wymachujący patykiem - rzucił Christian drwiąco, odgarniając z czoła swoje płowe włosy.
- Po pierwsze: nie patykiem, tylko różdżką, po drugie: nie zawsze jej używamy - odparł Arthur zdawkowo.
- Ale do tego czaru jej potrzebujesz.
- No tak...
- Widzisz? Bierz już lepiej tę swoją magiczną pałeczkę i przydaj się na coś - ponaglił wampir.
- Ech... - czarownik wywrócił z irytacją oczami i wyjął różdżkę zza pasa. Była ona długa i smukła, wykonana z drewna kwiatu wiśni. - Erei aera meradino - wyszeptał, nakreślając różdżką w powietrzu skomplikowany wzór. Czary tego typu nie były łatwe do rzucenia, ale należało chociaż spróbować. Arthur wypowiedział słowa zaklęcia jeszcze trzy razy, by wzmocnić jego moc. - Odsuńcie się - polecił po chwili czarownik.
- Niby dlaczego? Nie mam zamiaru... - Christian nie zdążył dokończyć zdania, bo ziemia pod ich stopami zatrzęsła się mocno. Wampir przewrócił się pod wpływem potężnego wstrząsu
- Ostrzegałem - mruknął zdawkowo Arthur. Po jego słowach ziemia zatrzęsła się raz jeszcze. A już chwilę później dokładnie w miejscu, w którym przed sekundą stał Christian, coś jakby niewidzialne ostrze rozorało grunt, tworząc skomplikowany symbol, przypominający różę wiatrów. - Już wszystko wiem. Skręcamy w prawo - powiedział chłopak, chowając różdżkę.
- Możesz mi wyjaśnić skąd, u licha, to wywnioskowałeś? Z tego pokręconego czegoś nie da się wyczytać absolutnie nic! - zdumiał się Christian, patrząc na niego jak na obłąkanego.
- Proszę cię, takie rzeczy się czuje - Arthur uniósł wysoko brwi. - A przynajmniej czarownicy je czują. Bo wy, umarlaki, jakby trochę gorzej... - rzucił z ironicznym uśmiechem na ustach. Niby był ten cały pokój między pięcioma królestwami, ale niektórzy ich przedstawiciele nadal pozostawali uprzedzeni do reszty. Non stop powstawały nowe niewybredne żarty na temat innych ras.Tak jak na przykład w tym wypadku, wampiry nazywano pogardliwie umarlakami. To dlatego, że nie miały pulsu, ich serce nie biło, nie oddychały, a w opinii powszechnej żadna naprawdę żywa istota nie mogła funkcjonować bez tego.Uważano, że są po prostu ożywionymi umarłymi. A ile w tym prawdy, wiedzą tylko same wampiry. Jeśli chciało się natomiast zadrwić z wilkołaka, rzucało mu się kość jak psu. Lana Sophia niejednokrotnie padła ofiarą takich żartów. Naprawdę nie były przyjemne... Ale Lana nauczyła się je z czasem ignorować. Co się tyczy elfów... Tak jak wampiry były uważane za wyniosłe, tak mieszkańcy Arindell miano za jeszcze gorszych pod tym względem. Elfy dumę i poczucie wyższości miały we krwi. Syreny i czarownicy także byli czasami wyśmiewani, jednakże znacznie rzadziej niż inne rasy. No ale mimo tych wzajemnych docinek, wszystkie pięć krain współpracowało ze sobą, a Berło Przymierza niezwykle w tym pomagało.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a wsadzę ci ten badyl do gardła - zagroził wampirzy książę, a jego czerwone oczy błysnęły złowrogo.
- No to powodzenia - Arthur wyszczerzył zęby w szyderczy uśmiech. Aurore wywróciła z poirytowaniem oczami.
- To będzie trudna współpraca - mruknęła do niej Marina.
- Co wy na to, żeby zostawić ich dwoje i jechać dalej samemu? - zaproponowała Lana, spoglądając na nie spod uniesionej brwi.
- Jak sądzicie, Kard zauważy, że wrócimy w nieco mniejszym składzie? - spytała Aurore, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Ale za to z Berłem! - zawołała ze śmiechem Lana.
- No to może w takiej sytuacji nie zwrócą uwagi na dwie brakujące osoby  - ozwała się syrena Marina.
- Arthur mówił, że w prawo? - spytała ni stąd, ni zowąd Aurore.
- Aha - Lana pokiwała energicznie głową.
- No to jedziemy w prawo - elficka księżniczka wzruszyła ramionami i dosiadła swojego jednorożca. Pozostałe dziewczęta uczyniły to samo.
- Ej, gdzie wy jedziecie?! - zawołał za nimi Christian.
- Po Berło. Wy zostańcie i kłóćcie się dalej, jeśli chcecie - zawołała do nich Aurore, zatrzymując jeszcze na chwilę wierzchowca.
- Macie trzy sekundy, żeby wsiąść na konie i ruszyć za nami - rzuciła księżniczka.
- Widzisz? To wszystko przez ciebie - mrukną z irytacją wampir, wdrapując się na swojego czarnego wierzchowca.
- Hę? To niby moja wina, tak? Z całą pewnością! - prychnął Arthur, dosiadając swojego.
- A co? Niby moja?!
- A czyja?!
- Aurore, jedziemy same - powiedziała Marina, kręcąc głową. - Niech się chłopcy kłócą dalej...

***

Kiedy w końcu męska część brygady poszukiwawczej dogadała się i raczyła dołączyć do żeńskiej, jechali tak jeszcze wiele godzin. Gdy w końcu nastał zmierzch i wszyscy byli już nieludzko zmęczeni, padła decyzja o rozbiciu obozu. Zatrzymali się na małej polanie pośrodku lasu. Arthur jednym machnięciem różdżki wyciągnął z toreb, które dźwigały ich konie, pomniejszone wcześniej namioty, po czym przywrócił im naturalne rozmiary i rozstawił. W tym samym czasie Lana z Christianem zebrali drzewo na opał. Sam Christian co prawda jako wampir nie czuł potrzeby, by się ogrzać, gdyż nie odczuwał on ni zimna, ni gorąca, ale za to pozostała czwórka mogłaby tu zamarznąć na kość, więc ognisko było jak najbardziej wskazane. Aurore i Marina natomiast przygotowały coś do jedzenia, korzystając ze sporych zapasów, jakie ze sobą zabrali. Dla wampira też się coś znalazło, a mianowicie butelki z krwią, które spakował sobie na wypadek głodu.
Kiedy już tak siedzieli w około trzaskającego ognia, patrząc na gwiazdy, zdobiące nocne niebo, Aurore przerwała zalegającą ciszę.
- Wiecie... Teraz, skoro mamy współpracować i spędzić trochę czasu razem, wypadałoby, abyśmy się jakoś lepiej poznali... Proponuję, żeby każdy opowiedział coś o sobie, bo wcześniej jakoś nie kleiły nam się rozmowy - zaproponowała księżniczka, uśmiechając się wdzięcznie. - Może ja zacznę - westchnęła, widząc, iż nikt nie kwapi się, by zacząć. - Nie lubię zbytnio mówić o sobie, raczej wolę słuchać innych, no ale zrobię wyjątek... Kocham zwierzęta i literaturę. Dla mnie nie ma życia bez książek i zwierzaków. Na tę wyprawę wyruszyłam, by udowodnić moim rodzicom, iż fakt, że jestem księżniczką, nie oznacza, że mam tylko leżeć i pachnieć. Ja też marzę o przygodach i podróżach, a nie tylko o nowych sukienkach... Byćmoże jak wrócę z Berłem, zobaczą, że nie jestem już mała dziewczynką - na twarzy Aurore pojawił się lekki grymas.
- Ja podobnie - dodała Lana Sophia, plotąc sobie właśnie warkocza. - Zgłosiłam się, żeby utrzeć nosa braciom i pokazać im, że dziewczyna może stać na równi z chłopakami i, że wcale nie jest słabsza czy gorsza od nich... A ty, Marino? - spytała, uśmiechając się zachęcająco do syreny, wpatrującej się z fascynacją w tańczące płomienie ogniska.
- Ja po prostu byłam ciekawa. Całe swoje życie spędziłam w podwodnym Fariss; rzadko mogłam wychodzić na ląd. Odkąd pamiętam zawsze fascynowały mnie pozostałe z pięciu królestw. Chciałam wiedzieć, jak tu jest tak naprawdę. A jedyną szansą, żeby opuścić na dłużej Fariss, była wyprawa - powiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami.
- A ja chciałem się po prostu wyrwać z rodzinnej miejscowości. Nie miałem ochoty na to, żeby ojciec wprowadzał mnie w rodziny interes. To nie jest życie dla mnie. Nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Chcę zwiedzać, podróżować, walczyć, gdy trzeba. Chciałbym przysłużyć się w ten sposób Erithel - ozwał się Arthur, mierząc dziewczęta przyjaznym spojrzeniem swych bystrych, brązowych oczu.
- A ty? - spytała Aurore, spoglądając na Christiana spod wachlarza swoich długich, czarnych rzęs.
- Co ja?
- Dlaczego zgłosiłeś się do wyprawy? - powtórzyła księżniczka.
- Musiałem zrobić coś wielkiego, żeby odbudować zaufanie ojca... Jakby to powiedzieć, tatusiek jakoś nie kwapi się zbytnio do przekazania mi tronu, bo kiedyś go zawiodłem... Ta... No i od tego czasu ma mnie za skrajnie nieodpowiedzialnego, więc muzę jakoś to muszę naprawić - na ustach Christiana pojawił się ironiczny uśmieszek. Wampir siedział oparty o drzewo, wpatrując się w zamyśleniu w płomienie.Ogień był jedyną rzeczą, która mogla tak naprawdę zabić wampira. Nawet jeśli przebiło się mu serce kołkiem, ale nie spaliło ciała, mógł on powrócić do życia. Dlatego właśnie w jego rodzinnym Meridianie unikano ognia jak... cóż... ognia.
- Kiedy ty to coś zrobiłeś, że jeszcze ci nie darował? - spytała z zaciekawieniem Lana.
- Teraz mam jakieś siedemset pięćdziesiąt lat...Wtedy miałem skromne dwieście - odparł Christian, zakładając ręce za głowę.
- Ponad pięć wieków nie wystarczyło ci na udobruchanie ojca? - zdumiał się Arthur.
- To ciężki typ - wampir wzruszył ramionami.
- A co takiego zrobiłeś? - zainteresowała się Marina.
- Wziąłem jego kasę i powóz, no i pojechałem na pół roku z przyjaciółmi na południe kraju... W Meridianie wtedy panowała napięta atmosfera, więc postanowiłem sobie urządzić wakacje od bycia księciem. Zaszyliśmy się w jakiejś leśnej głuszy i balowaliśmy przez sześć miesięcy... Ehm..  Piękne czasy. Aż w końcu tatuś nas znalazł i ... No nie było wesoło.
- Jak cię ukarał? - spytała Marina.
- Kara mnie do dziś. Tron powinienem dostać jakieś trzy wieki temu, ale muszę cierpliwie czekać chyba jeszcze kolejne trzy, aż mi wybaczy. Chyba że wrócę z Berłem to wtedy może skróci czas oczekiwania do dwóch.
- Kochany tatuś - rzuciła ironicznie Aurore.
- Taaa... Bardzo.
_______________________________________________________
* Kard - najwyższy organ władzy w zjednoczonym Erithel. W skład Kard wchodzą monarchowie wszystkich pięciu królestw.
Meridiane Falori ^^^
______________________________________________________________
Jak wam się podobało? Pewnie zauważyliście, że zmieniałam imię syreny z Serena na Marina, bo doszłam do wniosku , że syrena Serena nie brzmi za dobrze xD No, ale piszcie, co sądzicie :*  Może polubiliście już któregoś z bohaterów? ;D
  Przepraszam, że rozdział miał być w niedzielę, a jest dopiero teraz :(

16 komentarzy:

  1. świetny ;D czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział ciekawy, bardzo mi się podobał. Fajnie wszystko opisałaś - to, dlaczego akurat oni wyruszyli na tę wyprawę.
    Czy polubiłam? Chyba za mało ich znam, by już jakiegoś ocenić. Czekam na coś, co pozwoli mi ich lepiej poznać. Nie tylko opowieści, czy notki narratora, ale przede wszystkim zachowanie w jakiś wydarzeniach, których mam nadzieję będzie sporo :D
    Nie rozpisuję się, bo jutro mam ciężki dzień i muszę się pouczyć. W każdym razie pisz, pisz szybko następny!
    Pozdrawiam!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To dopiero drugi rozdział a ja już pokochałam głównych bohaterów, więc wielki szacun za to :P Jest naprawdę ciekawie i nie mogę ogarnąć jak Ty to robisz, że tak dobrze piszesz..

    Z tą zmianą imienia dobry pomysł.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny, Królowa Flawia

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział sam w sobie fajny, to fakt, ale chyba jeszcze za wcześnie by sie rozpisywać z oceną. Wstępnie mogę powiedzieć, że zaczynam lubić chłopaków. A szczególnie Christiana. :)
    Jeśli chodzi o zmianę imienia, bardzo dobrze zrobiłaś. Pomijając wszystko inne, Marina bardziej mi się podoba niż Serena. ;)
    Jedna uwaga. Nie spodobało mi się jedno zdanie: "Była ona długa i smutna, wykonana z drewna kwiatu wiśni." Drewno kwiatu wiśni?? Smutna różdżka? o_O :)
    Pozdrawiam i czekam na next.
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smukła, miała być smukła xd sorka,literówka haha

      Usuń
  5. Haha :D
    Wszyscy są świetni <3
    To sb jeszcze Christian poczeka :D No może ciut krócej :)
    Ciekawe z kim będą :)
    Arthur z Lane Sophie?? Ładna z nich byłaby para <3
    A Christian?? Hmm,,, Zobaczymy :) Ma do wyboru Aurore i Marine :*
    Rozdział super <3
    Pozdrawiam i czekam na NEXT!!! <3 Pat ka <3
    P.S. Życze dddddduuuuuuuuuużżżżżżżżżżżooooooooo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Z kwiaty wiśni nie ma drewna...=)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. drzwo wiśnia. japonia. wpisz sobie, ma kore jak każde drzewo ;) nie mowilam i płatkach ;)

      Usuń
    2. Anonimowiec ma rację. Różdżka nie może być wykonana z drewna kwiatu wiśni.
      Nie wiem, co więcej mogłabym napisać o rozdziale. Był fajny, czekam na kolejny :).

      Usuń
    3. https://www.google.pl/search?q=dRZEWO+WI%C5%9ANIA&client=firefox-a&hs=Asd&rls=org.mozilla:pl:official&channel=np&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=ah-TU8rqC-n_ygOs34Fg&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1067&bih=746&dpr=1.2#facrc=_&imgdii=_&imgrc=bL3DS7GpJeE6vM%253A%3BRLJkwLgqGcyAlM%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.tapetus.pl%252Fobrazki%252Fn%252F75475_kwiaty-drzewo-wisni.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.tapetus.pl%252F75475%252Ckwiaty-drzewo-wisni.php%3B1920%3B1200

      SKOPIUJ. Drzewo wiśni. Jest kora. Chodzi o wiśnie - kwiat, która rośnie na tym drzewie.

      Usuń
  7. Wspaniałe i ta kłótnia chłopaków :D haha

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie, po raz pierwszy nie wiem co napisać w komentarzu :)
    Polubiłam chyba szczególnie elfią księżniczkę. Podoba mi się, że nie chce tylko "leżeć i pachnieć" ale też przeżywać przygody i pokazać rodzicom, że nie jest małą dziewczynką. Troszkę widzę w niej siebie. :)
    Zaraz idę do następnego rozdziału, jestem ciekawa co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moimi ulubionymi postaciami jest Christian, Aurore i Lana Sophia. Wampir i elfka za ich charakter, a Lana po prostu za to, że jest wilkołakiem. To moje ulubione nadprzyrodzone stworzenia, wiem o nich prawie wszystko podobnie jak o krwiopijcach. Lecz pierwszy raz spotykam się z tym, że żeby urazić wilkołaka rzuca mu się kość jak psu, ale wywarło to na mnie pozytywne wrażenie. Ogólne nawiązania do psów obrażają wielką wilkołaczą dumę. Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał jak większość twoich dzieł.
    Będę wdzięczna jeśli wstąpisz na mojego bloga i go skomentujesz; darkbeauty-nomercy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na draconsów ;-)
    Ja uważam, że Aurore powinna być z jednym z nich.
    Co do Lany i Arthura to pasują do siebie :-)
    Powinni być razem. Amen.
    - Czyli jesteśmy w czarnej du...
    - Arthur!
    - No co? Nie powiesz mi, Mariono, że tak nie jest - odparł młody czarownik, kręcąc głową.
    Boski fragment. Świetne dialogi.
    Czytam dalej
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń