Sun i Shadow po rozmowie z Eremirem udali się do pokoju, który wynajmowali na górnym piętrze tawerny u Jednonogiego Johnny'ego, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy i udać się wykonać powierzone im zadanie.
- Dziwny typ z tego wampira - powiedział zamyślony Shadow, pakując do plecaka podróżnego ubrania. - Nie sądzisz?
- Jaki by nie był, najważniejsze, że ma pieniądze - odpowiedziała mu Sun. Bursztynowe oczy draconiski rozbłysły ekscytacją na samą myśl o zapłacie, która została im obiecana. - Zastanawia mnie tylko to, czy król wampirów, Deremin, naprawdę jest takim głupcem, że zamiast poprosić nas, żebyśmy sami zajęli się jego małym problemem, woli bawić się w pułapki i inne bzdury, kombinować jak koń pod górę, czy może ma w tym wszystkim jakiś cel... - dziewczyna pokręciła ciemnowłosą głową. - Chyba nigdy nie zrozumiem krwiopijców.
- Zastów się czy byś w ogóle chciała - blade wargi chłopaka wykrzywił się w ironicznym uśmiechu. Skrzyżował ręce na piersi. - Wszystkie rasy Erithel są, jak na mój gust, nieźle popaprane. Pomieszało im się w głowach od tych wszystkich sojuszy. Myślą, że jak się zjednoczyli, nic nie możemy im zrobić, ale się mylą. Teraz, kiedy zaginęło chroniące ich Berło, nasz król najpewniej szybo zechce wykorzystać sytuację... Wiesz, co to znaczy, nieprawdaż? - Shadow uśmiechnął się szerzej.Wręcz upiornie.