piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 6 : Tropiciele

- Nie żeby coś, ale nieźle się wkopałeś, bratku - rzucił Arthur prawie współczującym tonem, kiedy przeszli z powrotem przez bramy doliny. Czarownik nie przepadał zbytnio za wampirzym księciem, ale musiał przyznać, że teraz to nawet trochę mu było szkoda Christiana. Z naciskiem na "trochę", bo nie miał zamiaru robić za jego obrońcę. Aż tak mu Arthur nie współczuł, ani się tak z nim nie zżył, żeby dorabiać jako jego tarcza.
- Co ty nie powiesz?! - rzucił gniewnie Christian, zaczynając szukać po kieszeniach mapy, na której Wyrocznia wskazała im miejsce ukrycia Berła Przeznaczenia. - A wiesz co jest najzabawniejsze? - prychnął chłopak, unosząc wysoko brwi. Arthur spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- No słucham - odrzekł czarownik, krzyżując ręce na piersi.
- Że nawet nie wiem, kto chce mnie skrócić o głowę, a tym bardziej nie mam pojęcia za co.
- Może Aurore? - rzuciła ze śmiechem Lana Sophia. - Za to jak zalazłeś jej za skórę, nie dziwiłabym się jej, tylko pomogła przydusić cię poduszką, jak będziesz spał.
Księżniczka parsknęła śmiechem, Arthur próbował się powstrzymać, więc tylko przegryzł dolną wargę, by również się nie roześmiać. Marina natomiast posłała elficy i wilkołaczce chłodne, pełne dezaprobaty spojrzenie, zaciskając usta w wąską linię. Mimo wyraźnej złości nic nie powiedziała.
- Bardzo zabawne, ale muszę was rozczarować, drogie panie - wargi Christiana wygięły się w ironicznym uśmiechu, przypominającym bardziej grymas niż rzeczywisty uśmiech. - Wampira nie da się udusić. My nie oddychamy.
- Oj tam - Lana machnęła lekceważąco ręką. - Dla chcącego nic trudnego, więc lepiej miej się na baczności, Chrisy.
Meridiański książę wywrócił w odpowiedzi oczami, po czym rozłożył mapę.
- O ja pierd... - wyrwało się Christianowi, gdy tylko zobaczył to, co widniało na barwnym pergaminie.
- Co tam masz takiego? Nie mów tylko, że wywieźli Berło do Iseryd* albo Heriet** - powiedziała Aurore, podchodząc do chłopaka.
- Żeby tylko... - mruknął niezadowolony książę. Aurore stanęła na palcach i zajrzała mu przez ramie na mapę. Żeby zachować równowagę, dziewczyna wsparła się, kładąc mu delikatnie obie dłonie na ramieniu. Christian drgnął pod wpływem dotyku księżniczki, ale nic nie powiedział. Tylko spojrzał ukradkowo na profil jej twarzy. Naprawdę była ładna. Miała w sobie coś... Innego... Wampir jeszcze nie wiedział, jak to nazwać... A tym bardziej na czym polegała owa inność, bo przecież widział już wcześniej urodziwe dziewczęta, ale żadna jeszcze tak nie pobudzała jego zmysłów. Jak się na nią patrzyło, przywodziła na myśl piękny kwiat. Białą różę o delikatnych jak jej płatki rysach twarzy, kuszącym jak jej woń spojrzeniu, kojącym jak kwiecisty zapach głosie. Czemu akurat białą różę, spytacie? Otóż jak na elficę przystało, Aurore promieniowała świetlistym blaskiem, śnieżnobiałą aurą z przebłyskami srebra. Gdy się zrywa różę, najpierw rani się dłoń o kolce, rozcina się ją niechcący, a na twej skórze pojawiają się kropelki krwi. Lecz potem, gdy znajdzie się sposób, by usunąć kolce, pozostawała już tylko róża. Łagodna, krucha... Christian zastanawia się, jaka ona jest naprawdę. Jaka jest wobec innych. Wobec przyjaciół. Wobec... swojego chłopca...? Jeśli takowego posiada. Wampirzy książę znał Aurore tylko od tej drugiej strony. Nie potrafili się dogadać. Ona ciągle go pouczała, a on nie miał zamiaru tego słuchać i zbywał ją w dosyć nieuprzejmy sposób. "Ogarnij się chłopie!" - skarcił się w myślach wampir, przywołując się tym samym do porządku. - "Ona nie jest dla ciebie. To elf."
- Proszę, powiedzcie, że to jakiś żart! - zawołała nagle Aurore, zszokowana.
- Pokażcie, co tam jest - mruknął Arthur, podchodząc bliżej nich z Laną Sophią i Mariną. Reakcja pozostałej trójki była podobna. Szok, ewentualnie ciężkie zaskoczenie, rozczarowanie, frustracja... Wszyscy myśleli, że bogini za pomocą mapy wskazała im jedno miejsce, w którym ukryte jest Berło... JEDNO, a nie siedem miejsc!
- Tego się właśnie bałam - powiedziała syrena, przymykając powieki. - Berło zostało podzielone...
- No jasne - prychnęła wilkołaczka z Norendfell. - Tak będzie mniejsza szansa, że komuś uda się odnaleźć wszystkie fragmenty...
- Nam musi się udać. Od tego zależy przyszłość Erithel - powiedział Arthur grobowym tonem, przenosząc pełne determinacji spojrzenie z mapy na Aurore i stojącą obok Marinę, a z niej na Christiana i na końcu na Lanę Sophię.
- Gdzie najbliższy element? - spytała elfica wampira. Meridiańczyk zmarszczył brwi. Chwilę wpatrywał się w rysowaną ręcznie mapę bez słowa, aż w końcu powiedział.
- Jesteśmy w Arindell, więc najbliższa część znajduje się w Górach Jastrzębich, na wzgórzu Solim - odparł zamyślony.
Wzgórze Solim, najwyższy szczyt Arindell, państwa elfów.
- A co z pozostałymi fragmentami? - spytał Arthur, odchodząc kawałek od tego tłoku.
- Orla dolina w Norendfell (teren wilkołaków), cząstka znajduje się też w Fariss (syreny)... Dziwne...
- Co w tym takiego dziwnego, Christian? - spytała Marina z lekką urazą w głosie, zakładając ręce na biodra.
- Dziwne jest to, że zaznaczony punk się przemieszcza... - wyjaśnił wyraźnie zdezorientowany wampir. - No ale nic, później to rozgryziemy - dodał pospiesznie. - Kolejny puzzel do naszej układanki znajdziemy w wielkim lesie Farii, w Seveii. Potem następny jest w Meridianie. Na terenie mojego państwa zaznaczona została okolica jeziora Iyane, a reszta.... I tu się zaczyna pod górę...
- Co to znaczy? - spytał Arthur, przestając na chwilę spacerować nerwowo od jednego konia do drugiego.
- Pozostałe dwa elementy ukryto w Heriet i w Iseryd - powiedziała grobowym tonem Aurore, odpowiadając za niego. Po jej słowach zapadł martwa cisza. Panujące napięcie teraz było wręcz namacalne. Powietrze zrobiło się gęste od kotłujących się w nich myśli i niewypowiedzianych obaw.
- Jaskinia Yann-Schei w Heriet i pałac królewski w Iseryd - dodał dopiero po chwili w tym samym tonie Christian, precyzując wypowiedź księżniczki.
- Zdajecie sobie sprawę, że jeśli tylko wejdziemy na terytorium wroga, mogą nas zabić nawet na granicy...? - wyszeptała syrena. Jej oczy były teraz duże i wylęknione. Marina nie należała do osób specjalnie odważnych... Wręcz przeciwnie. Wiele rzeczy ją przerażało. Między innymi perspektywa wkroczenia na teren dwóch państw, które są gotowe wypowiedzieć wojnę Erithel i je najechać, gdy tylko dowiedzą się, że bez Berła czary, chroniące Zjednoczone Królestwo, przestały działać. Ale tego akurat obawiali się wszyscy. Jednymi z tych lęków, które paraliżowały tylko Marinę były zwierzęta (jeśli tylko miały ostre zęby, syrena uciekała w popłochu), wysokość... Dziewczyna cierpiała też na klaustrofobię, o czym niewiele osób wiedziało i czym nie lubiła się chwalić.
- Bez względu na to jak wielkie jest niebezpieczeństwo, musimy chociaż spróbować. Los Erithel leży w naszych rękach. Nie możemy się poddać, nawet jeśli odzyskanie Berła wydaje się misją samobójcza - powiedziała hardo wilkołaczka. Na jej zwykle radosnej twarzy malowała się teraz głęboka powaga.
-  Lana ma rację - poparła ją Aurore.- Większą porażką niż polec w ewentualnej bitwie jest nawet nie wziąć w niej udziału.
- Więc postanowione - Arthur zatarł energicznie ręce. - Ruszamy w Góry Jastrzębie, wdrapać się na Solim.
-  Czy ktoś w ogóle wie, jakim cudem uda nam się wdrapać tak wysoko i się przy tym nie zabić? - spytała Marina z lekko histeryczna nutą w głosie. Tak, to był ten moment, w którym odzywał się jej lęk wysokości.
- Nie - odparł lekko Christian, zwijając pospiesznie mapę i chowając ją do kieszeni. - Prawdopodobnie zaczniemy się o to martwić dopiero pod górą.
- Aha. Dobrze wiedzieć - rzuciła z udawaną swobodą syrena.
Po chwili wszyscy wdrapali się na grzbiety swych wierzchowców i ruszyli przed siebie.

***
Jechali tak jeszcze i jechali, aż w końcu zaczęło im doskwierać zmęczenie i głód. Wtedy Arthur zarządził, że rozbiją obóz przy rzece Yariss i tam właśnie spędzą noc. Nikt nie protestował, więc chłopak zaczął z Christianem i Aurore rozbijać namioty. Lana w tym samym czasie razem z Mariną nazbierały drzewa na opał i przygotowały stos, który czarownik mógłby rozpalić. Następnie Arthur, którego to dziś była kolej na przygotowanie czegoś do jedzenia, zabrał się za krojenie mięsa do prowizorycznego gulaszu. Wtedy Christian podszedł do swojego czarnego konia i wyciągnął z przymocowanej do siodła torby szklaną butelkę z krwią. Bezceremonialnie odkorkował ją i zaczął pić. Jego oczy rozbłysły.
- Co to się stało, że nie zatapiasz swoich kiełku w Mari, hę? - spytała pół żartem, pół serio Lana Sophia, odszukując w bagażach cztery miski.
- Już dość wypiłem. Jeśli jeszcze trochę bym z niej pociągnął, to zaraz zemdlałaby mi w ramionach i leżała kilka dni bez życia, prawie (?) umierająca - odparł zdawkowo, na chwilę odrywając się od swej "kolacji", po czym znów zaczął pić.
- Jak można być "prawie" umierającym? - spytała Aurore, marszcząc brwi.
- Można - rzucił nieco oschle Christian, posyłając dziewczynie znaczące spojrzenie. - Denerwuj mnie dalej, to się przekonasz.
- Bardzo zabawne - fuknęła Aurore i odeszła dalej.
- Śmiesznie by było, gdyby później się spiknęli - rzuciła Lana pod nosem do Arthura. Wilkołaczka siedziała teraz przy przygotowującym im kolację czarodzieju. Chłopak był zirytowany, że nie znał jakiegoś czaru, który odwaliłby czarną robotę za niego. - W końcu jak to się mówi: "kto się czubi, ten się lubi"...
Ciało Arthura nagle zesztywniało, co nie uszło czujnemu oku dziewczyny.
- Coś nie tak? - spytała Lana Sophia, przyglądając się bacznie chłopakowi. Jego oddech ledwo zauważalnie przyspieszył.
- Wszystko w porządku - mruknął na odczepnego chłopak, mieszając w kociołku nerwowym ruchem.
- Śmiem wątpić - powiedziała wilkołaczka, mrużąc swoje brązowe oczy. - Jeśli coś cię trapi, śmiało możesz powiedzieć...
- Nic mnie nie trapi. Po prostu jestem wkurzony, że muszę siedzieć w garach i że sprawa z Berłem tak się pokomplikowała - odburknął, mijając się nieco z prawdą. Tak naprawdę Arthur zdążył zauroczyć się Aurore i... Niby znali się zbyt krótko, by myśleć o jakimkolwiek związku, jednakże nie przeszkadzało to czarownikowi żywić nadziei, że jednak coś w końcu między nimi wyniknie... Z jednej strony Arthur nie sądził, by Christian z Aurore kiedykolwiek... no wiecie... ale z drugiej strony.... Czarownik nigdy nie był specjalnie pewny siebie. Miał raczej marne doświadczenia z dziewczynami; jakoś nie potrafił z nimi rozmawiać. Przynajmniej on tak twierdził. Chłopak bał się, że jak przyjdzie co do czego, Aurore i tak będzie wolała kogoś innego od niego, więc czy był w ogóle sens znowu robić sobie niepotrzebną nadzieje?
Nagle ich uszu dobiegł tętent końskich kopyt i podniesione głosy, przerywające błogą ciszę, tu panującą. Nawet nie zdążyli zareagować, wydusić z siebie choćby słowa, a piątka zakapturzonych jeźdźców na czarnych koniach otoczyła ich. Milczący Tropiciele zsunęli się ze swych wierzchowców i zaczęli mierzyć do nich mieczami. Aurore odruchowo przybliżyła się do Arthura, Marina złapała Christiana za rękę, który zaciskał teraz palce drugiej na rękojeści swego miecza. A Lana... Lana nie była już Laną, tylko dużym wilkiem o sierści w kolorze kakaa. Zaczęła warczeć ostrzegawczo w stronę zbliżającego się do niej Tropiciela.
- Stójcie, gdzie stoicie, a nie ucierpicie aż tak bardzo - powiedział z obleśnym uśmieszkiem na ustach mężczyzna w średnim wieku. Twarz miał naznaczoną pierwszymi zmarszczkami, rysy ostre, usta wąskie, a oczy czerwone jak krew i nieprzejednane. To wampir. Jako jedyny z grupy pięciu Tropicieli zdecydował się ukazać im swe oblicze; reszta pozostawała zakapturzona.
- Mam nadzieję, że macie ważny powód, by próbować grozić nam tym ustrojstwem - powiedział Christian, siląc się na drwiący ton. Mimo pozornie luźnej postawy widać było, że jest zdenerwowany. Jego mięśnie były napięte, kły obnażone. Wampir cofnął się o krok, gdy jedna z zakapturzonych postaci zbliżyła się do niego. Meridiański książę dobył miecza. Arthur wziął z niego przykład. Tylko z tą różnicą, że czarownik dzierżył teraz różdżkę. Chłopak też miał miecz, ale stwierdził, że może zyska przewagę nad zbirami, używając przeciw nim magicznych zdolności, których oni jako wampiry, bo chyba pozostali również byli wampirami, nie posiadali. Lana warczała coraz głośniej, obnażając rzędy ostrych zębów, jakby myślała, że przestraszy tym napastników. Aurore dyskretnie sięgnęła po ostry nóż, którego Arthur używał do krojenia mięsa i schowała go za siebie. Serce biło jej jak oszalałe, oddech był przyspieszony. Bała się, ale musiała zachować trzeźwy umysł. Podobnie jak reszta. Niestety myśl, że może zaraz zginąć w tym nie pomagała, podobnie jak nerwowe wyczekiwanie na to co się zaraz zdarzy. Marina zerkała ukradkowo w stronę rzeki. Jako syrena potrafiła kontrolować wodę. Jej żywioł mógł teraz być tym, co ją uratuje. Mógł, ale nie musiał. Niepowiedziane, czy wiele na tym ugra.
- Wystarczy ci wiedzieć, marny rycerzyku - zwrócił się do Christiana wampir w średnim wieku - że jesteśmy tu z czyjegoś rozkazu. Reszta faktów jest ci niepotrzebna do szczęścia - rzucił mężczyzna z drwiącym uśmieszkiem na ustach, po czym zwrócił się do swoich towarzyszy: - Zabić wszystkich z wyjątkiem tego o - tu wskazał na Christiana - jego zabieramy ze sobą, chyba że będzie stawiał opór. Wtedy zabijcie i go. No dalej, brać ich! - ryknął wampir, a Tropiciele rzucili się na nich. Sytuacja nie wydawała się wesoła. Nastolatkowie byli otoczeni. Mieli marne szanse, by ujść z życiem.
______________________________________________________
 [Dla przypomnienia, gdyby ktoś zapomniał]
*Iseryd - państwo demonicznych czarnoksiężników (nie mylić ze zwykłymi czarownikami, do których zalicza się Arthur; czarownicy z Seveii nie uprawiają czarnej magii i nie trudzą się przywoływaniem demonów).
**Heriet - państwo ludzi-smoków.

MERIDIANE FALORI
________________________
Witajcie, kochani :D
Długo czekaliście na ten rozdział i mam nadzieję, że warto było czekać :) Piszcie mi w komentarzach, co myślicie (zarówno o pierwszej części, jak i drugiej) :)

11 komentarzy:

  1. Ekhem... EKHEM KUR*A! Uwaga, przemawiam.

    O pierwszej części.
    Szczerze? Nie byłam zdziwiona gdy okazało się że Berło zostało podzielone. No, może troszkę mnie zaskoczyło że aż na siedem części! I to dwie są u wrogów, jedna się rusza... świetnie. Gorzej mieć nie mogli. Znaczy mogli, ale o tym potem.
    Rozkmina Christiana na temat wyglądu Aurore była... epicka. Kurde, tu tak bardzo jej nie lubi i nie ukrywa tego a w jego wampirzej główce takie myśli się roją... No, no. Coś czuję że Chris się zakochuje. Tylko szkoda mi Mariny, bo biedna myśli że ma jakieś szanse u niego, ale ich nie ma :( Smutne, ale prawdziwe.

    O części drugiej.
    No i tu się zrobiło ciekawie, muszę przyznać. Wreszcie jakaś walka ich czeka, tylko boli mnie to że przerwałaś akurat w TAKIM momencie, na który czekałam od początku! Hańba ci i biada za to. Żartuję, ale kolejny rozdział zaczynaj od walki, bo mnie kurwica trafi.
    Biedny Arti, nie może użyć magii do zrobienia jedzonka. No cóż kochany, magia nie służy do zabawy czy wygody. Znaczy poniekąd to tak, ale wiecie o co chodzi. Nie zawsze ma się to, czego się chce, jak w tym przypadku. Arthur chce użyć magii ale nie zna zaklęcia. Jezu, co ja bredzę!? Łotewa...
    Ci zamaskowani panowie... Hm... Zabijcie ich młodzi! Niechaj wampiry wiedzą gdzie ich miejsce! NA CMENTARZU!

    No, to chyba tyle... Tak, chyba tak.
    Pozdrawiam i dużooo weny życzę,
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi nie szkoda Mariny xD Nie lubię jej ;3 Ale ciekawe kogo ybierze Aurore, o ile dojdzie do momentu, w którym będzie musiała wybierać! :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc... Rozprawki nie będzie, ale i tak postaram się dać z siebie wszystko. :)
    Po kolei. Berło zostało podzielone. Faktycznie, można było się tego spodziewać - jakby było w jednym kawałku, byłoby za prosto..
    No i ten pokręcony wątek miłosny. Wampir kręci z jedną, do drugiej wzdycha, co lepsze, do tej samej wzdycha czarodziej. Tylko Lana została. Gdybym nie czytała pozostałych opowiadań ostrzegłabym cię, żebyś nie zrobiła z tego kolejnej 'Mody na sukces'. :D Ale jestem ciekawa jak to poplączesz i rozwiążesz.
    No i na koniec końcówka. Pytam więc: dlaczego w takim momencie? Przerwali biednemu chłopakowi rozmyślania. Nie dali mu nawet dojść do jakichś logicznych wniosków.
    Ale tego co zrobiłaś potem, to już chyba wybaczać nie powinnam. Akurat się akcja rozkręciła, a tu koniec rozdziału? No wiesz... :D
    I nie mam innego wyjścia, jak czekać na nowy rozdział. :)
    gc

    OdpowiedzUsuń
  4. Epicko! Uwielbiam moment z Chrisem i Aurore <3 Tylko szkoda mi Arthura, biedak musiał zauroczyć się w elfce :( Tak czy siak kibicuje Chrisowi :D Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Tak nie można... Tym bardziej nie pociesza fakt, że piszesz cudownie, a za pewien czas zobaczymy w empiku ( uwielbiam ten sklep) książke twojego autorstwa :) Dodawaj szybko bo zwariuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Biedny Arthur musiał sam robić jedzonko :( Ale coś tu się kroi... czyżby Chrisore?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale skończyłaś! Miałam nadzieję, że chociaż tu krwawa jatka, ale nic! ;( Ale w następnym będzie????????? Fajnie by było! :)
    Cóż, spodziewałam się, że Berło będzie podzielone. Gdyby było w całości, mieliby ułatwione zadania a co za tym idzie, opowiadanie byłoby krótsze i miałoby mnie wątków niż by było rozdzielone. Na siedem części... Czyli jedna część w jednym państwie. Nie myślałam nad tym, ale jak by się tak zastanowić to dlaczego by tak nie miało być? Takim sposobem nie wiadomo, kto je ukradł, nie? Mógł to zrobić każdy :)
    Fantastycznie opisałaś te przemyślenia Chrisa! Bardzo mi się to podobało. Tak poetycko! To porównanie do róży! Ach *,* Cudnie!
    Uwielbiam Lanę! Haha chyba za każdym razem mówię to o kimś innym, nie? Ale w sumie to wszystkich lubię z tej piątki :) Marinę może mniej ale też jest spoko. No więc tak. Arthur zauroczył się w Aurore? Haha ale bym się śmiała, gdyby nie była ani z Chrisem, ani z Arthurem! Taki tam psikus! :) Ale zobaczymy, zobaczymy jak wszystko ładnie rozegrasz :)
    Czekam na walkę!!!!!! ;p
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak mi słów rozdział po prostu cudowny! świetny był ten moment z Aurore i Christianem (słodko) od początku czulam że coś się między nimi stanie :) , ale mimo wszystko biedny Arthur. Wypowiedzi Lany były przezabawne śmiałam się jak glupia gdy nazwałam naszego wampirka Chrisy xd. Nieźle że berło zostanie podzielone będzie więcej akcji. Nie mogę się doczekać walki po tym jak skończyłaś w tak dramatycznej chwili. Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz tak w skrócie :)
    OMG!!!
    Czyżby Chris i Aurora? Wszystko jest możliwe :)
    Szkoda mi tylko Arthura :( Zadłużył siębiedaczek...
    Ale ma jeszcze Lane Sophie :D Niech się nie martwi :)
    Ale napad? :O Mam nadzieję, że nikt poważnie nie ucierpi :)
    Pozdrawiam i do nn :*
    <3 Pat ka <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy z naszymi parkami i jak opiszesz walkę. No nic, idę do następnego rozdziału się przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chrisore ??
    Całkiem nieźle..... Ale ona powinna być z kimś z Hariet. No nic.
    A Lana z Arthurem!
    Amen.
    Rozdział super. Ich konwersacje są mega :-D
    Pozdrawiam
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń