niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 5 : Wyrocznia

Aurore, Arthur i Lana Sophia jechali na przedzie, natomiast Christian z Mariną wlekli się na szarym końcu, sporo za resztą. Syrena próbowała zabawić rozmową poirytowanego wampira, lecz on zbył ją w kilku słowach jeszcze bardziej zirytowany. Widząc, że książę nie ma nastroju, lekko mówiąc, dała spokój. Tak więc jechali bez słowa, a idealną ciszę zakłócał tylko tętent końskich kopyta. Po paru minutach dotarli do złotej bramy, osadzonej w wysokim kamiennym murze. Na owej bramie uwiecznione zostały w formie płaskorzeźby sceny z legend się tu rozgrywających. Cała piątka zatrzymała konie przed zakapturzoną postacią, strzegącą wejścia.
- Przepraszam, chcielibyśmy się dostać do środka... - zaczęła uprzejmie Aurore, mierząc czujnym spojrzeniem odzianego w burą pelerynę mężczyznę. Jego twarz całkowicie skryta była pod obszernym kapturem. W sękatych dłoniach dzierżył on długą, drewnianą laskę z końcówką w kształcie małej złotej sowy z rozpostartymi skrzydłami, wpatrującej się w nich nieufnie jadeitowymi oczkami.
- No właśnie - szybko dodała Lana Sophia. - Jesteśmy tu, aby...
- Wiem, ktoście wy i czego chcecie - uciął krótko tajemniczy mężczyzna.
- Och tak... - Lana wyraźnie się zmieszała.
- Skoro wszystko wiesz, to możemy przejść, panie...  - zaczął Arthur, lecz i tym razem zakapturzona postać przerwała.
- Nazywam się Mogrim i jestem strażnikiem Najwyższej Wyroczni - powiedział mężczyzna dumnie, ściągając kaptur. Twarz Mogrima poorana była głębokimi zmarszczkami i pokryta licznymi bliznami. Z pod krzaczastych czarnych brwi spoglądały na nich głęboko osadzone, zielonkawe oczy. Wąskie usta częściowo przysłaniała gęsta, ciemna broda, tak samo kręcona jak włosy mężczyzny. - Nie wejdziecie wszyscy - oznajmił ostrym głosem strażnik. - Bramy Doliny mogą przekroczyć tylko osoby o czystych zamiarach i jeszcze czystszym sercu.
- To nie dorzeczne - mruknął pod nosem Arthur.
- Być może dla ciebie, ale nie dla Najwyższej - odparł chłodno Mogrim, mierząc czarownika karcącym spojrzeniem.- Takie zasady panują tu od wieków i na pewno nie będę ich zmieniać dla jednego naburmuszonego dzieciaka.
- O, wypraszam sobie! - zaoponował Arthur.
- Daj spokój. Nie warto - szepnęła Aurore, posyłając mu spojrzenie mówiące: "jego i tak nie przegadasz". Chłopak westchnął ciężko, ale postanowił nie drążyć tego tematu.
- Zsiądzie z koni - polecił im rzeczowym tonem strażnik. - I z jednorożca też - dodał, obrzucając księżniczkę szybkim spojrzeniem. Dziewczyna, podobnie jak cała reszta, wykonała pospiesznie polecenie. Następnie Mogrim kazał im ustawić się w linii, jedno za drugim. Jako pierwsza stanęła Lana Sophia, następnie Arthur z Aurore, potem Marina i na końcu Christian. Strażnik Doliny uderzył mocno swą laską w ziemię przed wilkołaczką. Jadeitowe oczka sówki błysnęły zielonym światłem.
- Możesz przejść - powiedział jakby od niechcenia Mogrim, przepuszczając ją przez złotą bramę. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Arthur, Aurore i Marina również przeszli bez większych problemów, więc gdy przyszła kolej na Christiana, wampirzy książę był całkowicie pewny, iż on także zostanie wpuszczony do środka... I tu się zdziwił. Mogrim uderzył laską w ziemię przed Christianem, a zaczarowana sowa ze złota zahuczała gniewnie, machając nerwowo skrzydłami.
- Przykro mi, ale zostajesz na zewnątrz - rzucił beznamiętnie strażnik.
- Co? Jak to?! -  zirytował się Meridianczyk.
- Normalnie. Twoje serce zatruwa złość i nienawiść do tak wielu, że nie sposób wymienić. A twe ręce splamione są krwią. Nie jesteś godny, by stanąć przed Najwyższą.
- Jestem wampirem! Czym mają być splamione jak nie krwią?! - zawołał chłopak, powoli tracąc nad sobą kontrolę. Christian był w złym nastroju po kłótni z Aurore, ale teraz, gdy ten cały strażnik od siedmiu boleści nie chcę go przepuścić, bo "jest niegodny", wampira "krew zalała". Książę miał ochotę coś rozwalić. Najlepiej gołymi rękoma. Czuł furię. Jego oczy rozbłysły gniewnie jak przy kłótni z Aurore. Skoro już jesteśmy na temacie księżniczki Arindell... Christian uważał, że uroda dziewczyny w pełni dorównuje skali, na jaką go denerwuje. Gdyby Aurore nie miała tak ciężkiego charakteru (zupełnie jak on, swoją drogą
), a była bardziej pokroju Mariny, z chęcią chciałby ją bliżej poznać... Ale nie! Ona na każdym kroku musiała mu wypominać, że źle robi. Nawet jeśli rzeczywiście tak było, to robił źle, by robić źle, a nie żeby słuchać jej kazań. Do tego wszystkiego dochodziła kwestia naturalnej wrogości między wampirami a elfami. Przymierze przymierzem, ale Meridianczycy z Arindellczykami kochać to się chyba nigdy nie będą.
- W ogóle nie mają być splamione, jeśli chcesz wejść - odparł chłodno Mogrim. - Czystość serca, mówi ci to coś? - rzucił zgryźliwie mężczyzna.
- Zaraz na twoich oczach mogę je sobie wyrwać z piersi i wyszorować - prychnął jadowicie.
- Takim jak ty już nic nie pomoże - rzucił oschle starzec. Christian czuł, że chyba zaraz zrobi mu krzywdę.
Zagotowało się w nim. Wampir syknął gniewnie, obnażając długie i ostre jak brzytwa kły. Wtedy strażnik ze stoickim spokojem jeszcze raz uderzył laską w podłoże. Oczy sowy rozbłysły szkarłatem. Wydzieliła się ogromna energia, która odrzuciła gwałtownie w tył Christiana. Wampira obróciło w powietrzu, a moc Mogrima cisnęła go kilka metrów dalej.
- Christian! - zawołała Marina i podbiegła do zbierającego się z ziemi chłopaka. W tym samym czasie wilkołaczka zaśmiała się pod nosem.
- Lana - syknął cicho Arthur, szturchając ją lekko w żebra.
- No co? - spytała nadal chichocząc. - Jego lot był piękny. Nie powiesz, że ciebie to nie śmieszy.
- No może trochę - przyznał z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Widzisz? A na mnie gadasz - obruszyła się na żarty Lana Sophia, a chłopak wywrócił w odpowiedzi oczami.
- Masz mnie tam wpuścić, nędzny starcze! - warknął wściekłe Christian, podnosząc się z ziemi i otrzepując z piachu. - Wiesz, kim ja jestem?! Synem jednego z twoich królów!
- Mogrim nie ma króla - odparł lakonicznie strażnik, przymykając powieki.
- Ty mały...
Zalewany szałem Christian już miał zwymyślać mężczyznę, gdy niespodziewanie głos zabrała Aurore.
- Przepraszam za niego, panie Mogrimie. Czy byłaby jakakolwiek możliwość, żeby... echm... Christian mógł wejść z nami? Musi pan zrozumieć, że to ważna sprawa... Od tego zależą losy Zjednoczonego Erithel, w tym i pańskie... - próbowała go przekonać. Mimo że po kłótni miała ochotę przebić Christiana na wylot sierpem, wampir nadal pozostawał członkiem tej wyprawy, więc powinien iść z nimi.
- Skoro tak sprawiasz sprawę, dziecko - oblicze Mogrima wyraźnie złagodniało. - Nie powinienem go wpuszczać, bo tylko hańbi to miejsce swoją obecnością, ale jeśli od tego zależy przyszłość Erithel... Mam nadzieję, że moja pani mi wybaczy.
- Bardzo dziękujemy - Aurore uśmiechnęła się do niego wdzięcznie. Księżniczka pierwsza weszła do doliny, a za nią pozostali. - Widzisz? Teraz możemy przejść już do tej części, w której mi dziękujesz.
- Radziłem sobie - odburkną Christian, mijając ją.
- Aha. Właśnie widzę - rzuciła za nim.
Cała piątka ruszyła krętą, wydeptaną ścieżką przez liczne drzewa ku Kryształowemu Jezioru. I w końcu je ujrzeli. Świętą wodę między dwiema, drapiącymi niebo wieżami, wykonanymi ze szkła. Tafla Jeziora migotała wszystkimi odcieniami błękitu, turkusu i granatu. W lustrze Świętej Wody odbijał się srebrny księżyc, wznoszący się ponad nią nawet za dnia. Na kamienistym brzegu rosły te same białe róże, co oplatały się między szklanych wież. Wszędzie tu unosiła się słodkawa woń kwiatów.
- Pięknie tu - wyszeptała szczerze zachwycona syrena, rozglądając się w około.
- Naprawdę pięknie - przyznała cicho księżniczka.
- Ale jak wezwiemy Wyrocznię...? - zastanawiał się Arthur.
- Widzicie ten kamień? - spytał ich po chwili Christian, wskazując na zarośnięty częściowo, płaski głaz, z wyrytymi na nim znakami runicznymi.
- No tak... - Marina zmarszczyła brwi.
- To jest ołtarz senejski - wyjaśnił z nikłym uśmieszkiem na ustach wampir.
- I co w związku z tym? - spytał Arthur, odgarniając do tyłu niesforne kosmyki ciemnych włosów.
- Jeśli ktoś go tu postawił, znaczy że przez niego można wezwać Wyrocznię - odparł książę, mrużąc chytrze swe szkarłatne oczy.
- Domyślam się, że wiesz, jak z niego korzystać?
- Tak, Arthurze, wiem. Ołtarze senejskie są bardzo popularne w Meridianie. Aby go użyć, należy utoczyć sobie na niego krwi w "ofierze". Nie dużo, zaledwie parę kropel... - wyjaśnił, przyciągając z premedytacją sylaby. Christian jako wampir lubował się każdą, choć najmniejszą wzmianką o krwi.
- Kto na ochotnika? - spytała ze śmiechem Lana Sophia, zacierając teatralnie ręce.
- Ja mogę - Christian wzruszył ramionami.
- Masz nóż? - spytała Aurore.
- Mam zęby - odpowiedział jej z pobłażliwym uśmieszkiem na bladych wargach. Książę obnażył ostre kły, a jego oczy błysnęły demonicznie.
- Nie! - powstrzymała go w ostatniej chwili wilkołaczka. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem.
- O co chodzi? - rzucił znudzony Christian, chowają kły.
-Nie myślicie, że krew "niegodnego", jak określił go Mogrim, może zrobić więcej szkód niż pożytku? Zwłaszcza że Christiana w ogóle nie powinno tu być...? -zauważyła roztropnie Lana Sophia.
- Lana ma rację - przytaknęła księżniczka. - Jeszcze wydarzyłoby się coś spektakularnego jak przełamanie ołtarza albo od razu nastałaby apokalipsa i co wtedy? - rzuciła z przekąsem Aurore, zakładając ręce na biodra. - No ewentualnie Chris dostałby piorunem za "hańbienie" Doliny swoją krwią, co swoją drogą byłoby dosyć zabawne.
- Świetny żart, ha ha ha - rzucił z grymasem. - W nagrodę ciebie możemy tu wykrwawić, pasuje ci taka opcja?
- Nie ma najmniejszego problemu - odparła zgryźliwie. - Gryź - dziewczyna zaczęła podwijać bufiasty rękaw swojej liljowej sukni z wyszywanymi srebrnymi wzorami.
- Może lepiej ja to zrobię - zaofiarował się niespodziewanie Arthur, stając pomiędzy elficką księżniczką a wampirzym księciem.
- Spokojnie, nic mi nie będzie - uspokoiła go Aurore, posyłając chłopakowi uroczy uśmiech.
- Ale naprawdę nie ma takiej potrzeby - odwzajemnił uśmiech. Patrzyli tak sobie chwilę z Aurore w oczy, aż w końcu nie Lana nie wytrzymała. Wilkołaczka wywróciła z irytacją oczami.
- Możemy w końcu kogoś poharatać?! Nie żeby coś, ale bez tego stoimy w martwym punkcie. Dobra - tu wskazała na elficę i czarownika - wy dwoje, umówicie się na randkę potem, a teraz skupmy się na zadaniu, co? Taki pomysł - rzuciła rozdrażniona. Lana Sophia zawsze była w gorącej wodzie kąpana, ale gdy miała być pełnia, jak dziś, była bardziej wybuchowa niż zazwyczaj. - Lecimy po całości, Chris.
Dziewczyna jednym szarpnięciem poderwała rękaw swojej lazurowej sukni i podała nadgarstek księciu. Pod cienką warstwą jasnej skóry splatały się liczne błękitne żyłki. Christian uśmiechnął się do Lany szatańsko i chwycił ją za przedramię. Wampir raz jeszcze obnażył kły i zatopił je w ciele dziewczyny, przecinając jej delikatną skórę. Wilkołaczka jęknęła cicho. To nie było przyjemne doświadczenie. Lana Sophia zaczęła się zastanawiać, jakim cudem Marina godzi się, by Christian gryzł ją w szyję, skoro to musi jeszcze bardziej boleć... No ale czego się nie było robi z... powiedzmy "miłości".
- Już - powiedział Christian, chowają kły i ocierając twarz dłonią. - Swoją drogą masz niedobór witaminy A we krwi. Jedz więcej marchewek - dodał, szczerząc zęby w szeroki uśmiech.
- Dziękuje, doktorze Kieł, jak tylko wrócę do domu, posadzę sobie cały krzak - rzuciła ironicznie, wyrzucając ręce w powietrze.
- Eee... Lana? Marchewki nie rosną na krzakach... - upomniała ją delikatnie Aurore.
- Bo ty się tam znasz - wilkołaczka machnęła ze zniecierpliwieniem ręką.
- Ale to prawda - zaśmiał się czarownik. Lana Sophia spiorunowała go spojrzeniem.
- Cicho. Ty mi lepiej powiedz, co mam teraz zrobić, skoro jesteś taki mądry - powiedziała wilkołaczka, unosząc krwawiący nadgarstek.
- To proste. Pozwól krwi ścieknąć na ołtarz i to cała filozofia - Christian wzruszył ramionami.
- Dobrze... Jak pójdzie coś nie tak, pamiętajcie wszyscy, że cała wina spada na mojego doktorka - zaśmiała się Lana Sophia i ruszyła ku płaskiemu kamieniu z wyrytymi znakami.
- Widzę, że wyznajesz tą samą zasadę co nasza słodka Aurore - tu Christian zrobił teatralny ukłon w stronę księżniczki. - "Wampiry są winne za całe zło tego świata".
- A tak nie jest? - spytała ze śmiechem elfica.
- Jest, ale nikt nie musi wiedzieć - odparł jej ze zgryźliwym uśmieszkiem Christian. Aurore spojrzała wymownie w niebo.
W tym samym momencie Lana Sophia dotarła już do ołtarza. Przytrzymała chwilę rękę w górze, ale jak na złość stróżki krwi zaczęły spływać po jej ręku na rękaw, zamiast spadać na głaz. I wtedy wpadła na "genialny" pomysł.
- Eee... Lana? Co ty robisz? - spytała Marina, obserwując jak dziewczyna pociera rannym nadgarstkiem o kamień.
- Nie chciało lecieć - odburknęła, nie przestając trzeć.
- Dostaniesz zakażenia... - powiedziała matczynym tonem Marina, obserwując jej zmagania.
-Wy się moim zakażeniem nie przejmujcie, tylko lepiej myślicie, dlaczego to nie działa - odparowała jej Lana.
- Może wszyscy muszą oddać krew? - myślał na głos Arthur, pocierając palcem o podbródek.
- Na to wygląda, skoro nie działa - wtrąciła syrena.
- Skoro tak się sprawy mają, proszę nadgarstki, droga młodzieży - powiedział książę, zacierając teatralnie ręce. - Ustawić się gęsiego do wujka Christiana - zakomenderował. Aurore prychnęła pod nosem. - A na pierwszy ogień przyjdzie nasza królewna, bo jej nie lubię.
- Królewna też cię nie lubi, królewiczu - rzuciła z ironicznym uśmieszkiem, mierząc Christiana pobłażliwym spojrzeniem swych błękitnych oczu.
- Królewicz nie specjalnie się tym przejmuje.
- Podobnie jak królewna - rzuciła Aurore. Dziewczyna podeszła z niechęcią do niego i podała mu rękę.
- Gdybym... No nie wiem... Przypadkiem wyssał ci całą krew, nie bądź zła i nie mów tatusiowi - powiedział drwiąco wampir.
- Jak wyssiesz jej całą krew, to już nigdy nic nie powie, geniuszu - Arthur posłał mu znaczące spojrzenie.
-Geniuszowi właśnie o to chodzi, geniuszu.
- Nie gadaj, tylko gryź, zanim się rozmyślę - rzuciła Aurore.
- Już się robi, milady.
Christian podobnie jak wcześniej Lanie Sophii zatopił kły w żyłach księżniczki. Po jego podniebieniu spłynęła balsamiczna elficka krew. Wyglądała jak płynne złoto, a w smaku była delikatna jak mleko. Chłopak z trudem zdołał oderwać się od żył Aurore. Następnie zajął się Arthurem i Mariną. Ich krew też była dobra w smaku, ale nie aż tak... To jakby porównać wodę i wino. Woda jest potrzebna, przynosi orzeźwienie, ale to wino uderza do głowy. Gdy czarownik, elfica, syrena i wilkołaczka już ofiarowali cząstkę siebie na ołtarzu senejskim, a nadal nic się nie stało, Christian doszedł do wniosku, że najwidoczniej musi uraczyć "Najwyższą" i swoją niegodną, wampirzą krwią. Dopiero gdy po runicznych znakach wykrytych na kamieniu popłyną gęsty i czarny płyn, krążący w żyłach i tętnicach Meridianczyka, wszystko się zaczęło. Głaz zatrząsł się potężnie i zaczął chować pod ziemię. W tym samym momencie z wód legendarnego Jeziora Kryształowego powoli wyłoniła się postać kobiety, emanującą oślepiającą złotą poświatą. Musieli zmrużyć oczy. To było tak, jakby patrzeć na narodziny słońca... Dopiero gdy bose stopy Wyroczni stanęły na kamienistym brzegu, jej wewnętrzne światło osłabło trochę tak, że teraz mogli jej się przyjrzeć. Wyrocznia była wysoką kobietą o nienaturalnie smukłej sylwetce. Oczy całkowicie czarne, bez białek. Niepokojące i łagodne zarazem. Zdobione wieńcem laurowym włosy, tak samo czarne jak i oczy, oraz czerwone jak krew usta tworzyły demoniczny kontrast z idealnie białą skórą. Kobieta odziana była w długą do ziemi togę, spiętą na prawym ramieniu rubinową zapinką. Z jej pleców wyrastały wielkie, rozłożyste skrzydła o złotych jak jej aura piórach. Wyrocznia naprawdę budziła respekt. Szacunek. Poczucie swojej niższości. A także strach. Padli na kolana przed swą boginią.
- O, Najwyższa Wyroczni Erithel! - zaczęła Marina, spoglądając na nią niepewnie. - Przybywamy tu, by prosić cię o pomóc...
- Cóż że się stało tak ważnego, iż ośmielacie się zakłócać mój spokój? - spytała donośnym głosem bogini. W niewytłumaczalny sposób szorstkim i melodyjnym jednocześnie.
- Berło Przeznaczenia zostało skradzione - ozwała się Lana Sophia rzeczowy tonem. - Nie wiemy, kto za tym stoi, ani gdzie ono jest. A bez Berła ... - wilkołaczka pokręciła głową. - Czary ochronne przestaną działać. Już nic nie będzie chroniło mieszkańców Erithel przed ludźmi - smokami i demonicznymi czarnoksiężnikami.
- Czy mogłabyś, o Najwyższa, wskazać nam winnego i kierunek poszukiwań? - poprosił czarownik, podobnie jak reszta nie podnosząc się z klęczek.
- Mogę - odparła zdawkowo.
- A czy powiesz nam...? - spytała Aurore, widząc, że Wyrocznia milczy.
- Nie.
- Co? Dlaczego?! - zawołał Christian.
- A jaką mam mieć pewność, że naprawdę zależy wam na dobru Królestwa? - bogini zmierzyła ich badawczym spojrzeniem swych czarnych jak noc oczu. Księżniczkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Oczywiście, że zależy! - wyrwało się Lanie Sophii. - Czy gdyby nas to nie interesowało, jechalibyśmy z tak daleka?
- Nie powiedziałam, że nie zależy wam na odnalezieniu Berła, lecz że możecie nie mieć na względzie dobra Erithel, tylko właśnie korzyści... - ton bogini mógłby ciąć stal, był tak ostry...
W Lanie się zagotowało.
- Jakie niby korzyści?! A na jakiej podstawie Wyrocznia tak sądzi?! - Lana poderwała się z kolan.
- Nie warto. Spokojnie - szepnęła Marina, łapiąc ją za przegub dłoni i próbując sprawić, by znów kleknęła i nie narobiła sobie niepotrzebnych kłopotów. Bezskutecznie.
- Przejechaliśmy szmat drogi, żeby Wyrocznia łaskawie powiedziała nam, gdzie jest to durne Berło, ryzykujemy na potęgę, bo w każdej chwili ktoś może spróbować powstrzymać nas przed jego znalezieniem, a ty tak po prostu nie chcesz nam powiedzieć, gdzie ono jest?!
- Nie unoś się tak, wilczyco - upomniała ją chłodno Wyrocznia. - Tylko sprawdzałam, jak wam zależy. Czy na tyle bardzo, by postawić się osobie, która mogłaby usunąć was z powierzchni ziemi jednym podmuchem.
- To powiesz nam czy nie? -mruknął znudzony Christian,wstając. Już bolały go kolana, miał dosyć tej całej szopki. Pozostali również podnieśli się z klęczek.
- Podaj mi mapę, wampirze - zażądała.
- Nie ma sensu. Ona nie działa. Nie wskazuje niczego.
- Zacznie wam pokazywać drogę do celu dopiero, gdy wam ją wyjawię - odparła chłodno bogini. - Podaj mapę.
Christian westchnął ciężko i ruszył ku kobiecie.
- Proszę - rzucił pod nosem, podając jej ją.  Wyrocznia rozwinęła mapę i dotknęła smukłym palcem środka pergaminu. Papier zaczął jarzyć się przez chwilę żółtawym blaskiem, lecz po chwili wrócił do normalnej formy.
- Berło zostało rozdzielone na kilka części. Wszystkie te miejsca teraz są zaznaczone - powiedziała podając mapę Christianowi, który szybko schował ją do kieszeni, nawet nie rzuciwszy na nią okiem. Stwierdził, że później to zrobi na spokojnie.
- Dziękujemy - ozwała się Aurore.
- Życzę wam powodzenia. Ruszajcie jak najszybciej, bo droga długa. Lecz nie tylko czas was ściga. Są inni. Uważajcie na siebie i nie jeździjcie po zmierzchu, bo tak szybciej was dopadną. A ty, młody Merdianczyku - zwróciła się do Christiana - musisz szczególnie na siebie uważać. Wiedz, że ktoś, kogo nigdy byś nie podejrzewał o złe intencje, czyha na twoją głowę.
- Na moją? - zdumiał się wampir, wskazując na siebie palcem. - Co ja tym razem zrobiłem takiego?!
- Sam fakt kim jesteś, czyni cię zagrożonym. Twoje dziedzictwo jest jednocześnie twoim największym przekleństwem - powiedziała Wyrocznia.
- Ale kto chce go zabić? - spytała gorączkowo Marina.
- Nie mogę powiedzieć. Wiąże mnie przysięga - kobieta pokręciła głową. - Po prostu uważajcie. Jedzie już, niebawem mogą was dogonić. Jadą za wami od samego początku.
Cała piątka spojrzała po sobie. Na ich twarzach malowała się determinacja. Nie dadzą się zabić, odnajdą Berło.

10 komentarzy:

  1. Powiem krótko, zajebiste.
    Wybacz, ale więcej nie napiszę, bo jakieś choróbsko mnie złamało i ledwo piszę na klawiaturze. Kark mnie boli, nogi bolą, ręce bolą, mam biegunkę i wymioty... świetnie po prostu.
    Także jak pisała, to było super.
    Pozdrawiam,
    Elfik JoWita

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Wspaniałe to spotkanie z Wyrocznią! Bardzo mi się podobał. Super to opisałaś! Ta wyrocznia jest taka... Chyba bym się jej bała, gdybym się z nią spotkała :) Ten opis... Oczy całe czarne... Brr..!Jesteś niesamowita! Potrafisz tyle wymyślić, jednocześnie to tak świetnie opisujesz i prowadzisz nie tylko tego bloga, bo z jednym blogiem, myślę, że dużo osób by sobie poradziło. Ale ty prowadzisz 5! masakra :) Będę to powtarzać za każdym razem, bo to jest niezwykły wyczyn! :)
    Ach, widzę, że nie tylko mnie rozłożyło *,* Uwielbiam być chora w wakacje -,- Ale nie o mnie przecież ;p
    Już nie mogę się doczekać, jak zerkną na mapę i dowiemy się, gdzie będą musieli zawędrować, by znaleźć części berła. Bo na pewno czeka ich nie lada wyzwanie :) I równie mocno nie mogę się doczekać spotkania tych, co ich gonią! Uwielbiam krwawe jatki! Ale tylko, jeśli zabijani są ci źli :) Chciałabym zobaczyć minę Christiana, gdy dowie się, kto chce go zabić :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tego gościa z laską.
    Fajny jest.
    Nadal nie lubię Christana :/
    Ale ogólnie było super :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny! Strasznie podobała mi się wymiana zdań Christiana i Aurore, po prostu kooocham te ich "rozmowy". Spotkanie z Wyrocznią bardzo mi się podobało, ale nigdy nie chciałabym się z nią spotkać. Jesteś cudowna i to jak wymyślasz i opisujesz miejsca po prostu magia ;) Nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału i życze weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię wujka Christiana <3
    I ten tekst :
    "Zaraz na twoich oczach mogę je sobie wyrwać z piersi i wyszorować."
    Kooooocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No co ja mam powiedzieć? :D Czekam na następny rozdział, bo ten był naprawdę epicki! Chociaż trochę nie pasowało, że ten strażnik tak szybko wpuścił Christiana tylko za jedną prośbą... Ale cała reszta świetna :3 Zazdroszczę talentu do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, już nie mogłam się doczekać tego momentu w opowiadaniu. Chociaż według mnie, za szybko trochę ten strażnik odpuścił Christianowi. Ale tak to świetnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej czarne oczy i czarne włosy..... Takie hipnotyzujące..... Bardzo hipnotyzujące....
    Bardzo mega bardzo hipnotyzujące....
    No dobrze starczy.
    A i zero Arthur + Aurore! Bo mi się Cedric przypomina!
    Ale Lana i Arthur.... Całkiem całkiem...
    I oczywiście Aurore i Dracons (nie wiem jaki) albo ten co ich ściga....
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest meeeega *czytaj śpiewaniem XD*
    No cóż... Muszę iść spać ;/ Ale jutro będę na bieżąco <3 Czytać będę wszystkie Twoje blogi (oprócz Alamer XD) A jak skończę tu, to biorę się za Czetry żywioły <3

    OdpowiedzUsuń