Zabrali ze sobą
dwa duże namioty, tak więc Aurore, Lana i Marina spały w jednym, a Christian
nocował z Arthurem. Wampir ledwo krył niezadowolenie. Nie lubił się czymkolwiek
z kimkolwiek dzielić. Christian był stereotypowym jedynakiem. Czuł się
nieswojo, nie znajdując się w centrum uwagi i, jak już wspominałam, dzieląc
się. No a fakt, że był księciem, nie pomagał mu. Tej nocy elfka nie zmrużyła
oka. Nie mogła przestać rozmyślać o tym, co ich jutro czeka, a także o tym, jak
wiele trudności spotka ich na drodze do Berła. Albowiem dziewczyna nawet się
nie łudziła, że będzie łatwo. Bo nie będzie. Aurore miała tylko nadzieję, że
Wyrocznia nie powie im, że wywieziono tak cenny artefakt poza granice Erithel.
Jeśli Berło znalazłoby się w państwie ludzi - smoków - Heriet - albo w
Irysyd, ojczyźnie demonicznych czarnoksiężników, odebranie go graniczyło z
cudem.
- No, zbieramy
manatki i ruszamy dalej - zakomenderowała ochoczo Lana, gdy byli już po
śniadaniu.
- Osobiście
wciąż uważam, że to nieludzka pora. Ratowanie świata ratowaniem świata, ale
wyspać też się kiedyś trzeba, co nie? - mruknął z niezadowoleniem Christian.
- Nie
przesadzaj, jest już ósma rano - powiedziała Marina, zerkając na swój
kieszonkowy zegarek. Wampir spojrzał na nią spode łba.
- Dopiero ósma,
to po pierwsze. A po drugie, jak zasnę w siodle to nie narzekajcie. Trzeba było
mnie nie budzić, kiedyś bym was dogonił - rzucił pół żartem, pół serio,
poprawiając dłonią swoje jasne włosy. Aurore wywróciła teatralnie oczami i
pozostawiła tę uwagę bez komentarza.
- Ktoś wie
chociaż, w którą stronę? - spytała z lekkim rozbawieniem Marina, tłumiąc
potężne ziewnięcie. Podobnie, jak Christianowi brakowało jej jakiś ośmiu godzin
do wyspania się. No, ale tak to już jest, jak w nocy zamiast spać, wymykasz się
do jeziora, żeby trochę popływać. Syreny nie potrafią długo wytrzymać bez wody:
gdy przez kilkanaście godzin nie mają z nią kontaktu, zaczyna im powoli
odbijać.
- To wczorajsze
zaklęcie jeszcze się będzie utrzymywać przez jakiś czas: teraz każe nam jechać
przed siebie - powiedział Arthur, uśmiechając się szeroko.
- Skoro tak
mówisz... Najwyżej będzie na ciebie - rzucił z ironicznym uśmieszkiem na twarz
Christian, po czym wsiadł na swego czarnego wierzchowca. - Na co czekacie?
Berło samo się nie znajdzie.
- Jakiś nagle
zaangażowany się zrobił. Nie chcesz już wrócić się kimnąć? - spytała przekornie
Lana, na co wampir odparł jej, posyłając spojrzenie spod uniesionej brwi:
- Przecież
mówiłem, że utnę sobie drzemkę w siodle.
***
Cała piątka
jechała przez rozległe równiny bez przerwy przeszło trzy godziny. I jechaliby
dalej, gdyby na horyzoncie nie pojawiło się małe, zamieszkane przez elfy
miasteczko, zwane Jeenel.[czyt.: dżianel] Wtedy Christian po prostu jak gdyby
nigdy nic, zsunął się z grzbietu swojego czarnego wierzchowca i ruszył przed
siebie.
- Ej, a ciebie
gdzie znowu niesie, co?! - zawołał za nim Arthur, również zsiadając z
konia.
- Krew wzywa.
Zaraz znajdę jakiegoś naiwniaka, zrobię co trzeba i wracam w try miga - rzucił
mu wampir przez ramię.
- Przecież masz
jeszcze butelkowaną - zauważyła Aurore, marszcząc brwi.
- Ale mam
ochotę na świeżą. Jeszcze jakieś pytania? - odparował oschle Christian.
- Nie
powinieneś marnować czasu, skoro masz jeszcze… pożywienie. Nie rozumiesz, że
liczy się teraz każda sekunda i nie możemy pozwolić sobie na takie częste
postoje? - powiedziała Aurore, posyłając mu oskarżycielskie spojrzenie.
Christian denerwował ją całym sobą. Swoją arogancją, zuchwałością, złośliwością
i narcyzmem. Swoje robił też fakt, że ona była elfem, a on wampirem: te dwie
rasy żyły ze sobą, jak pies z kotem, nawet w czasie Przymierza.
- Słuchaj,
królewno. Ratowanie świata swoją drogą, ale ja wcale nie zobowiązywałem się do
głodówki. Powiedziałem, że nie mam ochoty na tą zimną z butelki i idę po nową,
więc proszę, ogarnijcie się wszyscy - powiedział chłodno Christian, posyłając
im spojrzenie z cyklu: "i tak zrobię, co chcę", zasalutował teatralnie
i zniknął na jakieś półgodziny między niskimi, malowniczymi kamieniczkami
miasteczka. Kiedy wrócił po tych trzydziestu minutach, cały zakrwawiony,
bezceremonialnie wsiadł na siodło i ruszył przed siebie, zostawiając ich w
tyle.
- Kto jeszcze
ma ochotę skręcić mu kark i porzucić gdzieś w krzakach? - spytała Lana Sophia,
unosząc rękę.
-Ja - zgłosił
się znużonym głosem Arthur, a Aurore mu zawtórowała. Jedynie Marina bez słowa
ruszyła za wampirem. Syrena była wpatrzona w niego, jak w objawienie. Zafascynowała
ją jego tajemniczość... inność... Miała nadzieję, że podczas tej wyprawy uda
jej się zyskać coś więcej niż Berło... Może jego serce? O ile w ogóle je
ma...
***
Deremin Avys,
król państwa wampirów - Meridianu - a ojciec Christiana stał właśnie na tarasie
swojego pałacu. Jego czerwone niczym krew oczy wpatrywały się w obsypane
srebrnymi gwiazdami niebo. Płowe włosy monarchy rozwiewał chłodny, wieczorny
wiatr. Czarna peleryna wytwornej szaty Deremina, również powiewała na wietrze,
przez co wampir wyglądał teraz jak wielkie, ale dostojne zarazem ptaszysko,
gotujące się do lotu. Obok liczącego sobie przeszło tysiąc pięćset lat władcy,
stało dwoje innych wampirów. Kobieta i mężczyzna. Kobieta to królowa Ariana,
druga żona Deremina. Pierwsza, królowa Helia, a matka Christiana, umarła, gdy
książę miał zaledwie siedem lat. Ariana nigdy nie zastąpiła mu matki, która go
osierociła. Właściwie nawet nie próbowała. Los Christiana mało ją obchodził.
Interesowała ją tylko pozycja i bogactwo, które zdobyła poprzez poślubienie
króla Meridianu. Oziębła macocha była niewątpliwie urodziwą kobietą, bowiem na
żadną inną król nawet, by nie spojrzał. Od śmierci Helii, Deremin nie zakochał
się już ani razu. Nie tak naprawdę. Zaczął szukać sobie kobiety, z którą dobrze
jest się pokazać w towarzystwie. No i znalazł siebie wartą Arianę. Długie włosy
królowej Meridianu spięte były na głowie w wysoki kok, ozdobiony diamentową
tiarą. Kobieta miała na sobie długą suknię z karmazynowego jedwabiu. I
oczywiście dużo biżuterii. Diamentowa kolia, diamentowe kolczyki, diamentowa
bransoleta i również diamentowy pierścień. Obok Ariany i Deremina stał brat
króla, Eremir, pełniąc jednocześnie funkcję Głównego Doradcy i Dowódcy Wojsk.
Eremir był bardzo podobny do swego brata, podobnie jak Christian. Te same
szkarłatne czy te same płowe włosy i podobna, postawna sylwetka. Można
powiedzieć, że cała dynastia Careeve, z której wywodziła się ta trójka,
przekazywała sobie z pokolenia na pokolenie te cechy.
- O co chodzi,
bracie? - spytał Eremir, przyglądając się bacznie Dereminowi.
- Już czas
wprowadzić nasz plan w życie - powiedział król, umyślnie przeciągając sylaby,
jakby chciał podkreślić każde wypowiedziane przez siebie słowo.- Są już
wystarczająco daleko. Każ wysłać za nimi pościg. Na początek pięciu zabójców, a
jeśli któryś polegnie, zastąp go innym. Nie możemy dopuścić, aby znaleźli
Berło. Musimy także udawać, by nie wydało się, iż to nasza robota. Pozostałe z
pięciu królestw mają pozostać nieświadome do końca. Poczekamy, aż na
Zjednoczonym Erithel dokona się rozłam. Meridian będzie znów wolnym państwem,
które zamiast udawać przyjaźni z fałszywymi elfami z Arnidell i całą resztą tej
żałosnej hołoty, pobije ich wszystkich z pomocą naszych przyjaciół - smoczych
ludzi i czarnoksiężników. Razem przejmiemy moc Berła i zapanujemy nad
wszystkimi innymi rasami - powiedział z lodowatą satysfakcją w głosie wampirzy
monarcha.
- Tyle to i ja
wiem, bracie - rzucił krótko Eremir, machnąwszy z lekceważeniem ręką.- Chciałem
wiedzieć, czy rozkazać naszym Tropicielom złapać tę bandę dzieciaków, czy od
razu powybijać, aby się nie wydało? - spytał lekko.
- Zabić. Po co
nam jeńcy? - prychnął król, posyłając bratu ironiczny uśmieszek.
- Ależ
Dereminie! Tam jest twój syn! Specjalnie go tam wysłałeś, żeby zginął? -
spytała zdumiona Ariana. Nigdy nie obchodził jej los Christiana, ale nie
troszczyć się o niego a życzyć mu śmierci, to dwie zupełnie inne rzeczy.
- Oczywiście,
że nie po to - mruknął ze zniecierpliwieniem król. - Ja go tam nie wysyłałem,
sam chciał jechać. Gdybym go nie puścił, wydałoby się to podejrzane, więc
pozwoliłem mu jechać - Deremin wzruszył z porażającą wręcz obojętnością
ramionami. Wampir zachowywał się zupełnie, jakby to nie o jego dziecko
chodziło. Ariana zmieszała się nieco, ale postanowiła się nie wtrącać, no bo po
co jej to?
- Czyli mam
rozumieć, że jak ich złapiemy, mamy wybić wszystkich? Christiana też? - upewnił
się Eremir, a jego oczy błysnęły złowrogo.
- Daj mojemu
synowi zadecydować. Jeśli będzie grzeczny i zechce zostawić tamte pospólstwo i
stanąć przy moim boku, oszczędź go - odrzekł Deremin, zaciskając palce na
balustradzie tarasu.
- A jeśli
zacznie stawiać opór? - pytał dalej Eremir. Mężczyzna uśmiechał się leniwie
przez całą rozmowę. Jego też niezbyt obchodził los tego chłopaka, nawet jeśli
był on jego bratankiem. Ta zmowa przeciwko pozostałym państwom Zjednoczonego
Erithel trwała już od dawna.
- Wtedy jak
resztę skróć go o głowę. Nie potrzeby mi ani buntownik, ani następca. Mam
zamiar żyć wiecznie. Denerwowało mnie, że Christian zaczął się pytać, kiedy
przekaże mu koronę... Nie po to tyle krwi przelałem, aby tron utrzymać, żeby
teraz mój synalek próbował mi go odebrać.
- Masz rację -
przyznał mu słuszność Eremir, odgarniając płowe włosy z czoła. - Skoro tyle
zwlekałeś już z przekazaniem tronu, kto wie? Może do jego głowy przyszłaby myśl
o odebraniu ci go siłą? Nigdy nic nie wiadomo.
- Ale to w
końcu twój syn, Dereminie - wtrąciła niepewnie Ariana. Sama nie wiedziała, po
co się w to miesza.
- Nie zaprzątaj
sobie głowy polityką, moja droga - odparł jej król, składając na jej czerwonych
wargach ognisty pocałunek. Eremir wywrócił oczami.
- Jeśli już
skończyłeś te amory, wiedz, że idę posłać Tropicieli. Ta dzieciarnia nigdy nie
odnajdzie Berła, a jak dobrze pójdzie, nie dożyje następnego tygodnia.
- Na taką odpowiedź liczyłem - powiedział zadowolony
król, odrywając się na chwilę od swojej królowej.
Meridiane Falori
___________________________________________________________
Co myślicie? Zdziwieni, że rodzinka Christiana maczała w tym wszystkim palce? Nie ma co, tylko pozazdrościć Christianowi krewnych xD Liczęna dużo komentarzy <3
PS WIEM, ŻE TO BARDZIEJ JEDEN WIELKI DIALOG, ALE TAKIE ROZDZIAŁY TEŻ MUSZĄ BYĆ XD
PS WIEM, ŻE TO BARDZIEJ JEDEN WIELKI DIALOG, ALE TAKIE ROZDZIAŁY TEŻ MUSZĄ BYĆ XD
Dziękuje za powiadomienie. No chyba logiczne że czytam to opowiadanie, jak każde twojego autorstwa, no jedynie nie czytam Prophecy of Alamer bo i tak mam od groma blogów które czytam. Ale i na nie niedługo postaram się znaleźć czas :)
OdpowiedzUsuńŁo matulu! Ale akcja! Nigdy bym się nie domyśliła że ojciec Christiana będzie w to wszystko zamieszany. A teraz chce zabić go i jego towarzyszy... masakra. Rzeczywiście, tylko pozazdrościć rodzinki. Ale wydaje mi się że Ariana okaże się mądrą kobietą, wampirzycą, kobietą... no okaże się na tyle rozważna że jakoś ostrzeże Christiana i resztę i powie o zamiarach króla Meridianu. Boże, ale akcja...
A teraz napiszę parę słów o pierwszej części rozdziału.
Lana coraz bardziej mi się podoba. Już ją uwielbiam, ona jest moją mistrzynią! Kocham za: - Kto jeszcze ma ochotę skręcić mu kark i porzucić gdzieś w krzakach? - spytała Lana Sophia, unosząc rękę.
No tak się zaśmiałam że chyba cały dom mnie usłyszał xD (a mam pokój na piętrze). Mam taką bekę że aż szok! Christian taki rebel. Ma zimną krew w butelce ale woli ciepłą, więc pomorduje elfy, których nie lubi i się naje. Nie ma to jak racjonalne podejście do życia. I jeszcze Marina się w nim zakochała. O matulu! Zostaje życzyć powodzenia.
Już za niedługo będzie walka, na którą czekam jak na zbawienie.
Pozdrawiam i duuuuużo weny życzę,
Elfik JoWita
No nieźle. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam :P
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę tej wyprawie, bo chyba się zdziwią jak ich ktoś zaatakuje :D
Rozdział CUDOWNY :) . Nigdy bym nie wpadła na to że to król wampirów ukradł berło, świetny zwrot akcji. Lana i Christian naprawdę mnie rozbawili. Mam nadzieje że szybciutko napiszesz nowy rozdział bo już nie mogę się doczekać <3.
OdpowiedzUsuńHej :) Przeczytałam jeszcze w szkole, ale nie miałam jak skomentować, więc wracam :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Masz niesamowite pomysły - aż dziw, że nic nigdy się nie powiela choć w małym stopniu. Zawsze masz coś świeżego do pokazania, coś, co jest fajnie napisane i dopracowane, pisane od serca.
Tak, tym rozdziałem zaskoczyłaś, myślę, wszystkich. Kompletnie się czegoś takiego nie spodziewałam - że już tak szybko wyjawisz parę tajemnic. Sądziłam, że trochę poopisujesz, jakieś przygody może ich w podróży - a mam nadzieję, że takie będą!
Cóż, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział! I na spotkanie naszej piątki z zabójcami :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza ;*
Wow, nie wpadłabym na to, że ojciec Chrisa może chcieć go zabić ani spiskować przeciw Przymierzu. Jestem ciekawa, jak postąpi Chris w tej sytuacji. Mam dwie teorie:
OdpowiedzUsuń1. Nie pójdzie z nimi, bo przyjaciele są najważniejsi.
2. Pójdzie, ale potem będzie spiskować przeciw ojcu i nie pozwoli na śmierć swoich towarzyszy.
Mam szczerą nadzieję, że nie zgadłam w żadnym przypadku ;).
Czekam na walkę.
Mraucikkkk ! Pozazdrościć Chrisowi. Rozdział wspaniały , kocham <3
OdpowiedzUsuńUlala...
OdpowiedzUsuńNie zazdroszcze Christianowi takiej rodzinki.
W niemały szok wprawiła mnie wieść o chęci zabujstwa przedstawicieli erthiel.
Czyżby szykowały się romansiki?? :D
Arthur z Laną Sophią i może Christian z Marine :) tylko Aurore została sama :(
Jak każdy wampir Christian woli krew w tęperaturze 36.6, a nie butelkowaną i to zimną :)
Pozdrawiam i czekam na NEXT'a!!! :*
P.S. Życze ddduuużżżooo weny :*Pat ka :*
Nie wierze on myśli tylko o władzy wspołczuje mu takiej rodzinki :(
OdpowiedzUsuńOd początku nie lubiłam tych wampirów, wydawali mi się jacyś fałszywi. Chociaż współczuję Christianowi krewnych. Ciekawe jak sobie poradzą.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję że wampir będzie z syreną!
OdpowiedzUsuńA Lana z Arthurem.
A Aurore z Draconsem
Rozdział świetny.
Wredne wampiry!
Czytam dalej
Coco Evans
Jejcia! Przeszłaś samą siebie! Nie mówię o rozdziale ale o treści XDD Znam cię kchana, dopiero się rozkręcasz, ale te fałszywe pijawki mnie zaskoczyły! :D Nieźle! <3
OdpowiedzUsuńkochana*
Usuń